fbpx

Baszta Półokrągła

Ognik w zakamarkach baszty

Baszta Półokrągła to jeden z nielicznych zachowanych elementów oryginalnych murów miejskich. Legenda mówi, że pewien młodzieniec podkradał z niej świece, dlatego zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach.

Baszta Półokrągła ma nietypowy kształt. Wygląda tak, jakby ktoś wybudował ją na planie koła i uciął wzdłuż równo na pół. Może dziwić, ale miało to praktyczne zastosowanie. Do kolejnych pięter prowadziły drewniane schody, łączące basztę z galeryjkami przy murze. Otwory okienne pozwalały obserwować okolicę i bronić grodu w razie najazdu.

Funkcja obronna nie była jednak jedyną, którą posiadała Baszta Półokrągła. Swego czasu była także „cyrkaczem świec”, gdzie wytwarzano gromnice, używając lin konopnych. I to właśnie z nimi związana jest pewna miejska legenda.

Otóż jeden ze świecarzy, który pracował w Baszcie, miał zakochać się w pewnej pięknej mieszczce. Dziewczyna mieszkała po drugiej stronie Bramy Krakowskiej. Nie było to daleko, ale trudno było trafić do jej domu pod osłoną ciemnej nocy. Joachim, bo tak chłopakowi było na imię, za każdym razem, gdy zakradał się do ukochanej, kradł jedną świecę z Baszty. Powtórzyło się to parę razy, a potem słuch o nim zaginął.

Co niektórzy twierdzą, że wieczorem, podchodząc pod Basztę Półokrągłą, da się dostrzec mały ognik. Czyżby to duch Joachima pokutował za swoje kradzieże?

Potrzebujesz profesjonalnego przewodnika po Lublinie? Sprawdź naszych Przewodników Inspiracji!