fbpx

O Żmiju, który strzegł miasta

Pod opieką stwora

Mieszkańcy miast i wsi przez wieki szukali ochrony u przeróżnych strzyg i potworów. W Lublinie pieczę nas mieszczanami miał sprawować Żmij – stwór gniewny, ale sprawiedliwy.

Na Wzgórzu Staromiejskim rósł niegdyś dębowy gaj, którego mieszkańcem był osobliwy stwór. Nie był to ani smok, ani wąż, a ówcześni nazywali go Żmijem. Wyglądał bardzo groźnie. Podobno miał trzy głowy, dwie łapy, potężne skrzydła, a także ogon zakończony ostrym, jadowitym kolcem. Wzbudzał w ludziach strach, ale i tak składali mu ofiary, bo sprawował nad nimi pieczę.

A co robił? A no na przykład władał deszczami, dzięki czemu uprawy mogły spokojnie rosnąć i dawać pożywienie mieszkańcom Lublina. Zdarzało się, że podkładał mieszczanom podarki – mleko, zboże, a nawet pieniądze. Zadaniem Żmija było także pilnowanie Kalinowego Mostu, który łączył świat żywych i umarłych. To dzięki staromiejskiemu stworowi panował porządek – do zaświatów nie zaglądali żywi, a na świat nie powracali zmarli. Żmij chronił też przed kataklizmami, choć i on sam ciskał niekiedy gromami, gdy tylko miał nietęgi humor. Warto było żyć z nim dobrze.

Dzisiaj nie został ślad po gaju dębowym, a tym bardziej po Żmiju, chociaż jego wizerunek przez długie lata zdobił ściany kamienic, a do dziś zachowała się nazwa ulicy Żmigród. Czy faktycznie zniknął? Niektórzy mówią, że czasami w podziemiach lubelskich słychać syki i stukanie. Czyżby to Żmij zamieszkiwał staromiejskie piwnice i nadal po cichutku strzegł miasta i mieszkańców?

Potrzebujesz profesjonalnego przewodnika po Lublinie? Sprawdź naszych Przewodników Inspiracji!