fbpx

Piękna Rosjanka: Tamara Kondratiewowa

Morderstwo w pociągu

Piękna, młoda, ale zadziorna – taka była Tamara, która dokonała żywota w tragicznych okolicznościach w pociągu relacji Lublin – Kraków. Do dziś nie udało się wyjaśnić, co stało się podczas tamtej feralnej podróży.

W dzienniku “Ziemia Lubelska” z 20 marca 1906 roku, w rubryce “kronika miejska”, zamieszczono niepokojącą notatkę zatytułowaną “Morderstwo w pociągu”. Autor informował: “Do mieszkańców miasta Lublina doszły wieści, jakoby córka byłego Podpułkownika pułku Rjazańskiego pana Mensena, pani Kondratiewowa, zamieszkała od dosyć dawna w naszym mieście, w drodze na jednej z kolei w kraju zachodnim została zamordowana i ciało jej znaleziono obok plantu”.

Wieści, które doszły do mieszkańców Lublina były prawdziwe. Pani Tamara Kondratiewowa, żona rosyjskiego bankiera i przemysłowca, została zamordowana w dość zagadkowych okolicznościach. Zasztyletowano ją prawdopodobnie w pociągu, ciało zaś porzucono na przydworcowym skwerku w Krakowie.

Czy Kraków był celem jej podróży? A może udawała się do wód, do jednego z modnych wówczas kurortów, może do Baden-Baden, a może do Krynicy ? Tego polska społeczność nie wiedziała. Zwłoki Tamary zostały sprowadzone do Lublina i złożone na cmentarzu przy ulicy Lipowej. Na jej grobie ustawiono wykutą w piaskowcu kolumnę wyobrażającą strzaskany pień drzewa. Na kolumnie umieszczono niewielkie, owalne zdjęcie kobiety o kształtnej głowie na wysmukłej, odsłoniętej szyi, okrągłej twarzy z wielkimi tajemniczymi oczami i dużym kokiem upiętym zgodnie z modą.

Była bez zwątpienia piękną i intrygującą osobą. Nad tym grobem przez wiele lat zatrzymywali się nie tylko ci, którzy ją znali, ale wszyscy lublinianie poruszeni tajemniczą śmiercią. Z domysłów o morderstwie snutych nad grobem Tamary można byłoby złożyć wielką powieść obyczajową o ludziach tamtej epoki uwikłanych w politykę, namiętności, hazard, w sprawy finansowe i honorowe.

Tamara, młodziutka mężatka o niezwykłym temperamencie, nieobliczalnych zachciankach i nielicząca się z obowiązującymi konwenansami, zdradzająca męża z ambitnym oficerem, spragnionym szybkiej kariery, w pewnym momencie stała się ciężarem dla obu tych mężczyzn. Mąż nie potrafił zapanować nad jej zachciankami, dla ambitnego zaś oficerka przeciągający się i głośny romans z rozkapryszoną i ekscentryczną mężatką nie ułatwiał kariery. W Lublinie, w latach międzywojennych, znano dwie wersje tej śmierci. Jedni byli przekonani, że padła ofiarą nożownika wynajętego przez kochanka, inni mniemali, że zasztyletował ją zbir z polecenia zazdrosnego i upokorzonego męża.

Niemożliwe by podróżowała sama. Damy z jej sfery udawały się w podróż za służbą. Nożownik odnalazł ją jednak w kolejowym przedziale samą, uśmiercił i zamordowaną zdołał wynieść z wagonu. Czyżby miał wspólnika? I to pytanie pozostaje bez odpowiedzi. W plotkach pojawiało się nazwisko lubelskiego zbira Mariana Marczyka, to on – wedle wielu lublinian – miał zostać wynajęty do uśmiercenia Tamary. Kilka lat później, już podczas wojennej zawieruchy, zginął Marczyk. Nieznany sprawca oddał do niego trzy celne strzały. A nagrobna fotografia pięknej kobiety wisiała jeszcze na nagrobnej kolumnie w latach sześćdziesiątych, w roku 1966, w sześćdziesiątą rocznicę śmierci Tamary Kondratiewowej w lubelskiej cerkwi dzwoniły dzwony.

Potrzebujesz profesjonalnego przewodnika po Lublinie? Sprawdź naszych Przewodników Inspiracji!