fbpx

Relikwie Krzyża Świętego

Cuda kościoła dominikańskiego

Przez setki lat cudowne relikwie Drzewa Krzyża Świętego przechowywane były w bazylice św. Stanisława Biskupa i Męczennika. W tym czasie były przyczyną wielu cudów i sławy Lublina.

Drzewo Krzyża Św. miała odnaleźć w Ziemi Świętej sama św. Helena, a Lublin stał się siedzibą relikwii za sprawą zbiegu przypadków. Otóż wielka księżna Anna (X wiek) poślubiwszy Włodzimierza, księcia kijowskiego, nie chciała wyjechać z Konstantynopola, dopóki nie wyprosiła sobie ze skarbca królewskiego relikwii Św. Krzyża. Kilka wieków później książę kijowski Iwan wybrał jako rekompensatę dla biskupa Andrzeja z Krakowa właśnie świętą relikwię w zamian za spaloną przez Tatarów katedrę katolicką. I tak biskup Andrzej w drodze do Krakowa zatrzymał się na odpoczynek u Dominikanów w Lublinie.

Tu Bóg w sposób jasny i prosty objawił swoją wolę: konie za nic nie chciały ruszyć z miejsca w dalszą drogę, dopóki nie zdjęto z wozu skrzyni z relikwią. A gdy biskup, zrozumiawszy sens nadprzyrodzony tego zdarzenia, postanowił zostawić święte drzewo w Lublinie, ująwszy tylko małą cząsteczkę dla innego kościoła, dłuto przy tej robocie przebiło mu dłoń. Wówczas zrezygnował całkowicie i złożył przyrzeczenie Bogu, że relikwie staną się niepodzielną własnością i pociechą oo. Dominikanów lubelskich.

Rychło potem kupiec gdański, Henryk, pokusił się o tę relikwię i skradł ją z kościoła, ale ujechał tylko do kapliczki Bożej Męki, która dziś stoi na kurhanie przy Ogrodzie Saskim. Coś się koniom stało, nie poszły dalej. Niejednokrotnie to już wola wyższa przemawiała przez te szlachetne zwierzęta. Otóż skruszony kupiec, zawrócił do miasta, oddał drzewo Krzyża Świętego w ręce przeora i na miejscu swego opamiętania wystawił kościółek drewniany pod wezwaniem Św. Krzyża.

Wreszcie zaczęły dziać się u Dominikanów cuda, upamiętnione w malowidłach kościelnych. Ciężko chora Eufemia Walicka, po ofiarowaniu się w opiekę relikwii – nagle wyzdrowiała. Schorzały na nogi Jan Gryza, odprawiwszy modły w cudownej kaplicy, zostawił kule i zdrów powrócił do domu. W aktach notarialnych znajduje się cały szereg sprawdzonych uzdrowień i innych cudów.

Gdy w roku 1649 Bohdan Chmielnicki stanął na czele wojska pod Lublinem, strwożeni mieszkańcy przypadli do stóp ołtarza w dominikańskim kościele. Przeor zgromadzenia zarządził procesję z Drzewem Świętego Krzyża po Ratuszu. I oto gdy procesja dobiegała końca, na ściemniałym nagle firmamencie ukazał się potężny i groźny w przedziwnej jasności miecz i zaczął płynąć nad miastem, ciskając promienie jak błyskawice. A z każdego z nich tworzył się nowy miecz, aż niebo całe okryło się znamionami walki, jakby hufce anielskie wyległy przeciwko wrogowi pokoju. I ujrzał znaki na niebie Chmielnicki, a zdjęty zabobonnym strachem, dał hasło odwrotu i uciekł w popłochu.

W 1651 roku, kiedy pułkownik Daniel Neczaj ruszył z kozactwem przeciwko wojsku polskiemu, pobożny i szczęśliwy król Jan Kazimierz oddał losy bitwy pod cudowną opiekę Drzewa Krzyża Świętego. Po walnym zwycięstwie pod Winnicą Krzysztof Tyszkiewicz, wojewoda czernichowski z polecenia królewskiego złożył u Dominikanów w Lublinie jako wotum buławę Neczaja i siedem zdobytych chorągwi.

W roku 1719 wielki pożar Lublina odwrócił się i zagasł pod cudownym działaniem Krzyża Świętego, obnoszonego procesjonalnie w promieniu szalejącego ognia. Zdarzenie to utrwalił ówczesny malarz na ścianie zakrystii w dominikańskim kościele, a za czasów obecnych została zrobiona kopia tego malowidła. We wrześniu 1939 roku, podczas potwornego nalotu niemieckiego na Stare Miasto, wyległa również procesja wierzących z Drzewem Krzyża Świętego i okrążywszy Trybunał skierowała się z powrotem do kościoła. Dowodzą tego fakty, że ta część Starego Miasta wyszła z nalotu obronną ręką.

Niestety, w 1991 roku relikwie zostały zrabowane z bazyliki dominikańskiej i do dziś ich nie odnaleziono.

Potrzebujesz profesjonalnego przewodnika po Lublinie? Sprawdź naszych Przewodników Inspiracji!